Zapisz się do Skarabeuszowego świata!
Odbierz bezpłatnego E-booka!
Dowiesz się:
jak wyliczyć swoje zapotrzebowanie kcal.
ile jeść białka
ile mitów jest wokół diety
jak twój organizm spala tkankę tłuszczową
jak zredukujesz stres i zapewnisz sobie profilaktykę przed bólem dzięki prostej praktyce jogi
otrzymasz bezpłatny plan treningowy
otrzymasz formatki do druku dziennika treningowego, planera posiłków i swojego celu!
O zdrowiu, które nie wygląda jak na Instagramie
Wszystko dziś wygląda, jakbyśmy mieli tylko dwie opcje.
Z jednej strony: perfekcyjnie odcięte ciała – wysuszone, wyrzeźbione, z zerowym poziomem tłuszczu i żelazną dyscypliną. Takie, które widzisz na Instagramie, w reklamach suplementów, na plakatach „transformacji 90 dni”.
Z drugiej – ruch body positive, który mówi: „każde ciało jest dobre”, niezależnie od jego stanu.
Obie te opcje miały swoje racje.
Obie w pewnym momencie zaczęły przesadzać.
Zacznijmy od tej pierwszej.
Ciało jak ze zdjęcia nie przychodzi samo. To często godziny na siłowni, jedzenie z pojemnika, plan treningowy z dokładnością do minuty i życie podporządkowane wyglądowi.
W wersji „na ostro” – również farmakologia: spalacze, sterydy, wspomagacze.
To wszystko ma swoją cenę: zaburzenia hormonalne, problemy z sercem, zniszczony układ nerwowy.
Forma, która wygląda zdrowo – a z bliska nim nie jest.
Ale druga strona też nie daje prostej odpowiedzi.
Ciałopozytywność (body positive) miała być ruchem przeciw wstydowi i przemocy wobec osób z nadwagą – i to dobrze.
Zdrowa sylwetka to naprawdę nie tylko ta z okładki.
Nadwaga to nie jest grzech, to nie jest dramat, to nie odbiera nikomu godności ani prawa do szczęścia.
Ale otyłość to już nie styl życia – to choroba.
I udawanie, że nie ma ryzyka, kiedy BMI przekracza 30, nie służy nikomu.
Zwłaszcza jeśli ciało jest niesprawne, przemęczone, obolałe, pozbawione oddechu.
Więc co zostaje?
Ciało, które nie musi być idealne.
Które czasem ma trochę więcej tkanki tłuszczowej, trochę mniej „rzeźby”.
Ale się rusza.
Nie boli.
Wchodzi po schodach.
Zasypia bez bólu w barku.
Ma siłę, żeby podnieść coś z ziemi i nie szukać potem fizjoterapeuty.
Ciało, które zna przyjemność ruchu – nie z obowiązku, ale z ciekawości.
Ciało, które raz na jakiś czas się zmęczy – i to dobre zmęczenie.
Ciało, które się nie katuje – ale też nie zostawia samo sobie.
Bo zdrowie to nie cyferki.
To nie tylko BMI, nie tylko waga, nie tylko liczba serii i powtórzeń.
To to, jak się czujesz we własnej skórze.
Jak Ci się oddycha.
Jak się ruszasz.
Jak się regenerujesz.
Jak myślisz o sobie.
To ważne zdanie. Bo wiele osób patrzy na sportowców jako wzór.
A prawda jest taka, że sport wyczynowy to praca.
To przekraczanie granic. Często ból, czasem kontuzje, nierzadko też zaburzenia odżywiania czy uzależnienia od treningu.
To styl życia, który nie jest dla każdego – i nie musi być.
Dlatego warto zadać sobie inne pytanie:
Co jeśli Twoje ciało ma być nie idealne, tylko użyteczne?
Nie imponujące – tylko żywe.
Nie gotowe na scenę – tylko gotowe do życia.
Ruch nie musi być treningiem.Może być eksploracją. Może być zabawą. Może być tańcem.Może być sposobem na reset, na pozbycie się napięcia z karku, na to, żeby wreszcie poczuć coś więcej niż ekran i krzesło.
Dlatego coraz częściej pojawia się pytanie:co właściwie znaczy „dbać o ciało”?
Bo może chodzi o to, żeby:
mieć siłę podnieść coś więcej niż zakupy,
móc podnieść nogę wyżej niż wczoraj – i się z tego ucieszyć,
popracować z napięciem, ale bez pogoni za efektem,
spocić się – nie dla spalonych kalorii, tylko dla czystej ulgi.
Nie idealna.
Nie ezoteryczna.
Nie tylko dla zgiętych w pół i mówiących sanskrytem.
Taka, w której pracujesz z tym, co masz.
Z ciałem, które jest Twoje.
Z oddechem, który czasem się rwie – ale jest.
Z napięciem, które nie znika od razu – ale daje się rozpoznać.
U mnie nie trzeba mieć kondycji.
Nie trzeba znać żadnych pozycji.
Trzeba tylko mieć gotowość, żeby zobaczyć, że „pomiędzy” to nie porażka – to życie.
Bydgoszcz i okolice
Odwiedź mnie